Nudna codzienność i jesienna aura sprawiają, że coraz
bardziej chcę się gdzieś wyrwać. Gdziekolwiek, chociaż na chwilę, a najlepiej
na zawsze. Każdego dnia wyszukuję nowe miejsca, które dodaję do mojej listy must visit. Wróciłabym nawet na camp! Czy
było to aż tak bajeczne miejsce? Dziś o tym opowiem.
Kojarzycie komedie familijne, których akcja rozgrywała się
na letnich obozach? Ja na pewno kilka takich widziałam – jezioro, las, masa
dzieciaków podzielonych na rywalizujące ze sobą drużyny.
I w rzeczywistości to
wygląda jak na filmach :)
Pamiętam jaki miałam szok na twarzy, gdy zobaczyłam camp w
Texasie, na którym wylądowałam za pierwszym razem. O ludzie, to była
gigantyczna przestrzeń! Do campowej bramy trzeba było dreptać jakieś pół
godziny. Oczywiście są też mniejsze campy – na przykład ten, na którym byłam w
tym roku. Zamiast tworzyć barwne opisy, po prostu pokażę kilka zdjęć z obu
miejsc:
I dodajcie sobie do tego kilkaset dzieciaków :D Za dnia są
rozproszone i się ukrywają, ale wieczorami podczas wspólnych aktywności jest
istne szaleństwo!
WARUNKI BYTOWE
To, że nie jedzie się do luksusowego hotelu, powinno być dla
każdego jasne :)
Jednakże wydaje mi się, że wiele osób często nie jest przygotowanych na
warunki, jakie zastaje na campie. Co zrobić, żeby się nie rozczarować/ nie
przerazić? Przede wszystkim nie nastawiać się na piękne wnętrza
i wygodę. Na
pewno warto przejrzeć galerię na stronie internetowej, na której można wyłapać
szczegóły takie jak brak drzwi łazienkowych, toaleta za zasłonką, brak szyb w
oknach, stare łóżka, surowe ściany. A może nawet w ogóle brak murowanych domków
i łazienka pod chmurką…Nie chcę tu nikogo straszyć, ale bywa różnie… Wydaje mi
się, że Camp America czy Camp Leaders nie wysyłają ludzi do miejsc, gdzie nie
ma stałego dostępu do prądu, lub ciepłej wody, ale to tylko moje przypuszczenia
(jednak patrząc na forum, stwierdzam, że się mylę). Co do Internetu – jeśli to
nie obóz przetrwania, to powinien być, ale lepiej się dokładnie dowiedzieć od
dyrektora :). Polecam
też sprawdzić jakie są ceny pobytu dzieciaków na campie. Jeśli około 2500$ za
dwa tygodnie, to musi być to miejsce cywilizowane :). Jak było u mnie? Texas –
można śmiało rzec, że All inclusive – nowy, klimatyzowany domek z prywatnym
Internetem :D Georgia – tu właściwie, też mi się udało, bo mieszkałam w lepszym
domku niż reszta :).
PRACA
Sześć dni w tygodniu (nie ma opcji, żeby pracować non stop -
jak dyrektor twierdzi inaczej, konieczna jest interwencja). Od rana, aż
skończysz pranie, sprzątanie, zmywanie/ położysz dzieci spać. Nie umiem
powiedzieć, jaka praca jest najlepsza. Byłam święcie przekonana (nie tylko ja),
że na pralni. Ale po tegorocznych wakacjach miałam taki wstręt do tego miejsca,
że zarzekałam się, że w domu nie tknę prania (niestety musiałam..). Generalnie
nie jedziesz do pracy, którą masz kochać
i spełniać się w niej życiowo. Może być ciężko. Ja to rozumiałam i wiedziałam, że choćby było najgorzej na świecie, to przetrwam, żeby później podróżować do tych wszystkich wspaniałych miejsc! Niestety nie każdy umie się przystosować, a wtedy powrót do PL na własny koszt. Jak wytrwać w wyczerpującej, znienawidzonej pracy? Otworzyć się na ludzi…
i spełniać się w niej życiowo. Może być ciężko. Ja to rozumiałam i wiedziałam, że choćby było najgorzej na świecie, to przetrwam, żeby później podróżować do tych wszystkich wspaniałych miejsc! Niestety nie każdy umie się przystosować, a wtedy powrót do PL na własny koszt. Jak wytrwać w wyczerpującej, znienawidzonej pracy? Otworzyć się na ludzi…
ŻYCIE TOWARZYSKIE
Pojechać samemu do miejsca, w którym się nikogo nie zna –
straszna wizja? Spoko, większość osób jest w dokładnie tym samym położeniu :) A camp sprzyja
szybkiemu zawieraniu znajomości. To jakaś magia, po dwóch tygodniach czujesz
się wśród tych ludzi, jakbyś znał ich od lat. Nie twierdzę, że zaprzyjaźnisz
się z każdym, ale na 99% znajdziesz swojego BFF (1% prawdopodobieństwa, że
jesteś aspołeczny i wrócisz do domu, albo zamkniesz się w sobie).
Integracji sprzyjają wspólne mieszkanie, wolne dni i
wieczory. Jeśli camp jest zlokalizowany w pobliżu cywilizacji, to bardzo
możliwe, że codziennie ktoś będzie jeździł do baru, maca, albo chociaż Walmartu
:D (jeśli jest totalnie in the Middle of
nowhere, to zostaje wycieczka do Walmartu trzy razy w ciągu całego pobytu)
Warto wychodzić poza bramy campu i spędzać czas z innymi, zwłaszcza na
początku, gdy każdy ma na to siłę i pieniądze :).
PLOTKI
Co to za życie towarzyskie bez plotek?! Camp to idealne
miejsce to rozsiewania ploteczek. Zakochane pary, wielkie wakacyjne miłości do
końca życia, przelotne romanse, zdrady, złamane serca, alkoholowe wybryki. No
wielowątkowa telenowela :)
Może kiedyś napiszę coś więcej..
I jak wrażenia? Bajka czy horror? Na pewno miejsce oderwane
od rzeczywistości, jednocześnie znienawidzone i uwielbiane. Pojechałabym znów,
ale starość, poważne życie i Australia mnie wzywa!
Pozdrawiam serdecznie,
dadzia.